Po zakończeniu roku poszliśmy na polanę bo tam mieliśmy się spotkać z rodzicami, musiało to dziwnie wyglądać gdyż byliśmy w eleganckich ciuchach. Oni już na nas czekali (zamiast mej matki była moja babcia). Podeszliśmy do nich, każdy zapytał się własnego rodzica o co chodzi. Gdy ja się tego spytałem babcia powiedziała, że powiemy wam razem a nie każdemu z osobna, inni musieli usłyszeć to samo bo zamilkli tak jak i ja. Matka Malwiny zaczęła mówić, że niestety ale jest też ciemna strona, która chce zawładnąć światem i zniszczyć nasze rodziny. Wszyscy zamarliśmy, byliśmy przerażeni, a także zdruzgotani bo naszym wrogiem miał być nasz kolega; Kamil. To była straszna wiadomość, zawsze się z nim świetnie bawiliśmy, a teraz mamy z nim walczyć. Mieliśmy nadzieję, że on myśli tak samo i że wojna między naszymi rodzinami zakończy się w tym pokoleniu. Dowiedzieliśmy się też, że mamy tajną kryjówkę, dostaliśmy „kamienie” naszych żywiołów były one grubości mniej więcej centymetra, miały kształt i rozmiar karty do gry jedynie ich boki były ścięte jak w diamencie a każda była zbudowana z tego żywiołu którego używałeś z jednej strony na środku był jakby wyryty symbol danego żywiołu dla mnie była to kropla wody. Dzięki nim można było wejść do „bazy”. Wejście do niej było w ziemi koło drzewa stojącego wzdłuż ulicy parę metrów od wejścia na polanę, było to drzewo rozłożyste a jego liście i konary opadały aż do ziemi tak, że gdy wszedłeś do środka z zewnątrz nie było cię widać. Było tam mało miejsca, ale łatwo można było zauważyć w pniu drzewa prostokątną dziurę idealnie pasującą do kamienia, jako pierwszy wszedł do środka Dawid, kolejny byłem ja włożyłem „kamień” do dziury wyjąłem ją i zaczęła się podnosić ziemia przede mną gdy zajrzałem do środka ujrzałem długi tunel i niekończące się schody w głąb ziemi. Ściany, sufit i schody były z niebieskiego metalu a na samych krańcach schodów od jednej ściany do drugiej było umieszczone podłużne białe światło które świetnie oświetlało drogę. Ruszyłem w głąb podróż nie była tak długa, lecz kończyła się przed wejściem do windy, która zrobiona była w tym stylu co tunel. Obok wejścia do windy (tam gdzie zazwyczaj są przyciski do jej przywołania) znajdowało się kolejne prostokątne wgłębienie, wiedziałem co z nim zrobić i po chwili drzwi się otworzyły. Wewnątrz nie ujrzałem zwyczajnej kabiny całość pasowała do reszty pomieszczenia ale podłoga wyglądała jakby była z plazmy ale nie biło od niej gorąco. Nie wiedziałem czy mogę na to wejść, nim się zdecydowałem usłyszałem za sobą głos Malwiny:
-O Mariusz, gdzie Dawid?
-Wydaje mi się, że wszedł do tej niby-windy.
-To czemu ty nie wchodzisz?
-Bo nie wygląda ona zwyczajnie, ja wiem czy to bezpieczne …
-Daj spokój rodzice nie wplątywali by nas w kłopoty w ich własnej bazie.
-Chyba masz racje, tylko jak to działa?
-Nie wiem może na początek wejdziemy do środka.
Zrobiliśmy tak jak powiedziała Malwina, weszliśmy do tej windy i czekaliśmy. Nie było w niej przycisków, przełączników czy chociaż miejsca na nasze kamienie. Po chwili drzwi się zamknęły i wtedy ujrzeliśmy instrukcję. Był to ekran z prostą animacją ukazującą człowieka który staje na baczność. Stwierdziłem, że taką „pozycję” trzeba przyjąć, więc ją przyjąłem i w tym momencie zostałem wciągnięty przez tą substancję na podłodze. Leciałem w dół, dosłownie przechodziłem przez glebę jak bym był duchem. Po jakiś 30 sekundach bardzo szybkiej podróży znalazłem się w takim samym pomieszczeniu jak tamta niby-winda tyle, że ta miała te plazmatyczną substancję na suficie. Zaraz po mnie pojawiła się Malwina. Drzwi wtedy otworzyły się automatycznie. Miałem nadzieje, że za drzwiami znajduje się już właściwa baza, ale ujrzeliśmy kolejny tunel, oczywiście utrzymany w znanym stylu. Podeszliśmy do przodu i zauważyliśmy, że podłoga się skończyła, nie dało się dalej iść bo drogę zagradzała szyba. Spojrzeliśmy w dół, nie było tu głęboko, na środku znajdowała się pojedyncza wiązka fioletowego lasera poniżej było pole elektryczne w kolorze indygo po którym przesuwały przylegające do siebie kształty o strukturze plastra miodu koloru ciemnoniebieskiego. Po prawej stronie zauważyliśmy jakby panel oczywiście jedynie z prostokątnym otworem, nie pozostało mi nic innego jak wsadzić tam kamień żywiołów. W tej samej chwili gdy go wyjąłem z podłogi platformy wysunęła się kolejna szyba ale od strony drzwi do windy, i w tym Momocie ruszyliśmy do przodu z zaskakująco dużą prędkością, platforma przesuwała się na wiązce lasera i po 5 sekundach byliśmy już u celu szyba przed nami wsunęła się w podłogę i wyszliśmy, stanąwszy przed ogromnymi szklanymi drzwiami z klamkami ze znanego niebieskiego metalu. Szyba była ciemna tak, że nie było nic przez nią widać. Weszliśmy z Malwiną do środka.
-Łał, ale to ogromne - powiedziała Malwina.
Jej fascynacja była uzasadniona znaleźliśmy się w ogromnym pomieszczeniu utrzymanym w takim stylu jak tunele. Było tu wiele drzwi takich samych jak te wejściowe ale on były otwierane automatycznie. To główne pomieszczenie w którym się znajdowaliśmy było największe i znajdował się tu ogromny komputer na całej ścianie naprzeciw tej z drzwiami wejściowymi. Znajdowały się tu jeszcze cztery pomieszczenia. Na lewej ścianie toaleta, na prawej jakby mieszkanie. Wchodząc tam znajdowałeś się w pomieszczeniu które przypominało jadalnie połączoną z kuchnią i salonem. Dalej znajdowało się pięć par drzwi za każdymi była sypialnia z łóżkiem dwuosobowym. Były jeszcze dwa pomieszczenia, po lewej od drzwi wejściowych było pomieszczenie z pięcioma tunelami nad każdym z nich był namalowany symbol danego żywiołu, były one połączone z naszymi domami. Ostatnie pomieszczenie po prawej od drzwi wejściowych to sieć tuneli do różnych zakątków świata jest tam jedno wejście w którym wpisuje się jakieś miasto na świecie i natychmiast zostajesz tam przetransportowany poprzez tunel w którym przemieszczasz się z prędkością bliską prędkości światła. Dawid siedział przy głównym komputerze poczekaliśmy z nim do przybycia reszty i wtedy zaczęliśmy zwiedzanie tej cudownej bazy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz