Strony

poniedziałek, 19 września 2011

Żywiołowi Nastolatkowie - Stara wersja [Rozdział 2]


Początkowo całe te moce były dla nas zabawą. Często chodziliśmy na polanę niedaleko naszej szkoły, tam sprawdzaliśmy nasze moce, uważając oczywiście by nikt tego nie widział. Robiliśmy różne rzeczy; Ola podpalała polanę ja ją gasiłem, czasem wieczorami chodziliśmy za polanę nad jezioro tam z plecaków wyciągaliśmy łyżwy, a Dawid zamrażał jezioro mroźnym podmuchem wiatru i zaczynaliśmy jeździć, po skończonej zabawie Ola rozmrażała jezioro. Mieliśmy świetną zabawę. Było tak przez całą wiosnę zanim zrobiło się ciepło, bo wtedy jezioro samo się rozmrażało, ponieważ nie mogliśmy zrobić zbyt grubej warstwy lodu aby nie zamrozić ryb. Gdy zrobiło się naprawdę ciepło (mniej więcej w maju) nasi rodzice postanowili nas trenować. Do polski przyjechała wtedy moja mama mieszkająca i pracująca w Anglii, wzięła oczywiście urlop bezpłatny na miesiąc, bo tyle miały trwać nasze treningi. Zaczynały się one o 8 rano a kończyły o 19 30, nie chodziliśmy wtedy do szkoły rodzice otrzymali zwolnienia od lekarzy, którzy od lat pomagali naszym rodzinom. Treningi trwały 11 godzin co godzinę mieliśmy 10 minut przerwy więc trenowaliśmy 10 godzin, reszta to był odpoczynek. Oczywiście w czasie przerw rozmawialiśmy o tym co trenujemy co zrobiliśmy i czego się nauczyliśmy. Także po treningach, pomimo zmęczenia rozmawialiśmy o treningu podsumowując cały dzień. Trwało to około 2 godziny dziennie i pomimo wyczerpania byliśmy bardzo zadowoleni z rezultatów. Nasze treningi były oczywiście różne bo mieliśmy rożne żywioły, ale dzięki temu, że wszystko sobie opowiadaliśmy znam każdy trening. Wszystkie były ciekawe, uczyliśmy się głównie używania mocy, ataków które możemy zrobić, a także panowanie nad naturalnymi obiektami związanymi z naszym żywiołem, oczywiście ja miałem łatwo, ponieważ wody na świecie jest bardzo dużo i jest w zasadzie wszędzie dostępna. Najłatwiej oczywiście miał Dawid ze swoim żywiołem wiatru, dostępnym naprawdę wszędzie. Jego treningi były naprawdę ciekawe, odbywały się one oczywiście na polanie, mieliśmy tam najwięcej miejsca. Dawid swoje treningi zaczął od pokazania możliwości, których sam się nauczył. Jego matka stwierdziła, że całkiem dużo się nauczył, ale to wciąż za mało. Następne polecenie matki Dawida go zdziwiło, powiedziała żeby walczył z nią. Mimo wielkiej niechęci zrobił to i nie wiedząc co się stało przegrał. Matka powiedziała mu, że chciała mu pokazać jaka jest między nimi różnica. I jego treningi zaczęły się wtedy na serio. Każdy atak żywiołem wymagał pomyślenia o tym jaki atak chce się wykonać, czyli trzeba było znać jej nazwę. Trzeba było też specjalnie ułożyć dłonie i czasem wykonać odpowiedni ruch rękami, chodziło głównie o to w jakiej są od siebie odległości i w którą stronę są ułożone palce. W zasadzie wszystkie treningi wyglądały tak samo jedynie nazwy ataków się różniły, nawet ułożenie dłoni w niektórych technikach było takie samo. Najciekawsze było jednak kontrolowanie natury, na przykład używanie wody z jeziora. Aby to zrobić trzeba było pomyśleć: „Kontroluję wodę” i skierować ręce w tę wodę którą chciałeś kontrolować. Po tym woda podążała za ruchem twych dłoni i robiła to o czym pomyślałeś. Mogłeś nadać jej kształt kolca, ludzkiej twarzy, określić ile wody chcesz użyć, zrobić prawie wszystko. W innych żywiołach było tak samo tylko kontrolowałeś inny żywioł i myślałeś na przykład: „Kontroluję Ogień” lub inny żywioł. To było naprawdę fascynujące przeżycie gdy woda z jeziora robiła co chcesz i podążała za rękami, miałem przy tym świetną zabawę. Gdy nasz trening dobiegł końca byliśmy o wiele bardziej doświadczeni i znaliśmy wiele ataków. Na ostatnim treningu każdy z nas stoczył walkę ze swoim rodzicem. Niestety nikt z nas z rodzicem nie wygrał ale walka trwała przynajmniej dłużej. Dorośli powiedzieli nam, że to nie ostatnie treningi które przechodzimy, a także, że musimy poważnie o czymś porozmawiać, mieliśmy się wszyscy spotkać i porozmawiać, ale dopiero po zakończeniu roku szkolnego który miał być za tydzień.

1 komentarz:

  1. No już trochę rozbudowałeś ale myślę, że trochę za dużo informacji jak na jeden raz. Chodzi mi o to ,że jeśli np opisujesz trening, to może zamiast pisać wszystko jak leci czyli: żywioł, osoba, chwyty układ rąk itp. mógłbyś się skupić na jednej rzeczy a resztę potraktować jako akcent i ewentualnie potem zamieścić w innych rozdziałach. Taki natłok wiedzy czasem przytłacza ale widzę ,że sporo się dzieje i jestem ciekaw następnych.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy