Notka trochę krótsza niż pozostałe, ale jest tu dużo informacji, pseudonaukowego bełkotu i innych dziwnych rzeczy więc wolałem nie przesadzić. Życzę miłego czytania i zachęcam do komentarzy, także tych negatywnych.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejne sześć nocy było tak samo okropnych,
straszny ból. Miałem kompletnie dosyć tego wszystkiego, to było jak tortury.
Prawie jak w horrorach w których żywcem ściągają z ciebie skórę, ale tamci
ludzie byli fikcyjnymi postaciami, poza tym przeżywali to raz w życiu, mi
wystarczyło te kilka nocy, nie wyobrażam sobie co przeżywał Dawid.
Nadszedł
dzień pierwszej przemiany Malwiny, następnego dnia mieliśmy zacząć treningi,
nie trudno się domyślić, że miały o być treningi kontroli tych przemian. Poszedłem
spokojnie spać, oczywiście przeszkodziła mi w tym przemiana, kolejne bóle, gdy
nadszedł koniec spokojnie położyłem się spać. Obudziło mnie puknięcie w czoło,
zrobił to oczywiście Dawid, prawie zaspałem. Pierwszy raz to on wstał szybciej
ode mnie, to był istny koszmar, zawsze specjalnie wstawałem wcześniej żeby nikt
mnie rano nie widział, a teraz całe starania na marne. Chyba bardzo go zdziwił
mój wygląd, włosy teraz sięgające już połowy pleców wyglądały jakby w każdym
zakątku pokoju był magnes a moje włosy były z żelaza, sterczały w każdą możliwą
stronę, podkrążone oczy, poodciskany materiał pościeli. Szybko wbiegłem do
łazienki i zająłem ją na dobre półtorej godziny. W ostatniej chwili zdążyłem na
trening – uroki zgubienia telefonu. Wszedłem do jednej z sali treningowych była
dosyć duża w niej dowiedziałem się, że każdy będzie trenować osobno, bo trening
wymaga skupienia. No cóż musieliśmy się rozejść, a raczej rozdzielić w różne
części sali treningowej, ja pozostałem na środku a reszta poszła w kąty. Z
Podłogi wysunęły się ściany aż do sufitu dzieląc sale na pięć mniejszych.
Wysłuchałem kolejnych poleceń, z których wysnułem że jedynym moim zadaniem było
stać na środku i nic nie robić, oczywiście było w tym jeszcze kilkaset
niepotrzebnych mi informacji, ale też takie które musiałem pamiętać. Dostałem
długi wykład o całym przebiegu energii mocy w moim ciele.
Całość
wyjaśniła mi moja babcia:
- Wszystko zaczyna się w wątrobie – Zaczęła
mówić moja babcia.
- W wątrobie? – Zapytałem z
niedowierzaniem, jakoś myślałem, że będzie to bardziej, no nie wiem wyszukany
narząd.
- No tak w wątrobie … ehhh daj wyjaśnić –
zirytowała się trochę – Wszystko przez budowę cukrów, jest w nich dużo atomów
Wodoru, a to w nim magazynuje się cała energia mocy.
- Czyli w wątrobie z wodoru który jest
częścią cukrów wydobywana jest energia – Spytałem dla pewności.
- No tak. Oczywiście produkcja tej mocy i
tak jest większa niż normalne zużycie więc w tej wątrobie jest też moc przechowywana,
za pośrednictwem wodoru.
- Czyli w naszych ciałach w wątrobie
przechowywana i produkowana jest energia mocy, a nie tylko jak u „zwykłych”
przechowywane są cukry? – zapytałem.
- No tak, tyle że Energia Mocy nie jest
produkowana tylko jest wydobywana z wodoru w cukrach.
- Aha
- Przejdźmy dalej, bo to pierwsze z pięciu
miejsc które musimy omówić, a jest tego jeszcze trochę. Tak jak mówiłam to było
pierwsze miejsce tu jest cała energia „wytwarzana” i przechowywana, każde
kolejne miejsce będzie blisko jakiegoś narządu. – Wyjaśniła
- Serio musze to pamiętać? – Zapytałem z
nadzieją na odpowiedź przeczącą.
- No pewnie, że musisz, chyba że nadal
chcesz być słaby – Trafiła w czuły punkt – Dobra przejdźmy dalej. Miejsca o
których wspominałam to pojemniki, w nic jest przechowywana mała ilość energii i
tam jest ona rozdzielana do narządu i w dalszą podróż. Pojemniki mają kształt
sześcianu i mają trzy otwory. Od każdego otworu wychodzi coś w rodzaju żyły
tyle że z płynącą w niej energią. W tych otworach znajdują się przysłony które
decydują ile energii wyjdzie i ile wejdzie do pojemnika. Są trzy przysłony,
tyle co „energetycznych żył” Przysłona wchodząca, tędy energia wpływa do
pojemnika, wychodząca i nią energia wychodzi i przysłona narządu która jak
nazwa wskazuje prowadzi do narządu. Zazwyczaj energia wypływa z pojemnika do
narządu, ale jest jeden wyjątek do którego zaraz przejdziemy.
- O nie ja mam dość, potrzebuje przerwy to
za dużo jak na jeden raz. Może dacie nam wszystkim trochę odpocząć, bo mam
wrażenie że inni myślą o tym co ja. – zbuntowałem się, było już za dużo tych
informacji.
Po
chwili ściany schowały się a ja ujrzałem moich przyjaciół, wyszliśmy z tej sali
treningowej i udaliśmy się na polane, dawno nie chodziliśmy po niej tak dla
odprężenia a raczej żeby dojść do domu, teraz musieliśmy się przewietrzyć, ten
natłok informacji nas zmęczył. Szczerze to ja chyba najbardziej przeszkadzałem
w całym tym wyjaśnianiu bo inni byli już przy samym końcu wyjaśnień. Więc w
sumie nie udało mi się uwolnić od wiedzy. No cóż powiem babci, że oni mi resztę
wyjaśnili, ona przejdzie już do samej końcówki. W momencie gdy wszyscy gadali o
tym co się dowiedzieli ja siedziałem cicho, zauważyli to i zapytali się o co
chodzi, no cóż wyjaśniłem im jeszcze nawet połowy z tego nie wyjaśniono, a oni
zaczęli mi wszystko tłumaczyć.
Jest
pięć punktów w których energia jest skupiana, pierwsze to wątroba gdzie energia
jest „tworzona i magazynowana” każde następne to pojemnik. Pojemniki mają za
zadanie magazynować małą ilość energii, kontrolować jej przepływ i wprowadzać
energię do narządów usprawniając ich działanie. Dwa pierwsze pojemniki znajdują
się koło mózgu, pierwszy bliżej prawej a drugi bliżej lewej półkuli. Ten
pierwszy prowadził do ośrodka pamięci i koncentracji polepszając naszą pamięć i
koncentrację, to dzięki temu mielimy dobre oceny. Drugi pojemnik prowadzi do
ośrodka wzroku i słuchu polepszając je. Trzeci pojemnik znajduje się pomiędzy
płucami, jego zadanie jest inne, w płucach wyciągana jest energia z wodoru
znajdującego się w powietrzu i jest ona przekazywana do trzeciego pojemnika. Czwarty
pojemnik był tuż koło serca i do niego prowadzi „energetyczna żyła narządu” tu
energia wprowadzana jest do krwioobiegu wzmacniając wydolność organizmu, siłę,
wytrzymałość i zwiększa odporność na obrażenia, oraz przyśpiesza leczenie. Z
tego pojemnika cała pozostała energia wyprowadzana jest do energetycznych żył w
całym ciele, tworząc taką samą plątaninę jak żyły krwioobiegu. Jednak ten układ
nie jest zamknięty, każda energetyczna żyła w ciele ma swoje ujście w skórze,
jeżeli moc nie jest używana to zostaje ona w żyłach, wątroba magazynuje
energię, a przy dłuższym nie używaniu mocy zmniejsza jej produkcje do takich
ilości aby tylko zasilić narządy. Każda osoba ma swój limit mocy, zwiększa się
on z wiekiem a także od treningów i walk. To wszystko czego się dowiedziałem od
znajomych, na reszte musieliśmy wszyscy poczekać, w sumie na moje życzenie. Po
godzinie wróciliśmy do bazy, starsi byli nieźle wkurzeni, że nasz odpoczynek
trwał aż tak długo. Resztę postanowili wytłumaczyć nam w grupie bo jak to
stwierdzili – gdy jesteśmy osobno gorzej nam idzie rozumienie czegokolwiek. Do
wytłumaczenia została tylko jedna rzecz, ujścia energii w skórze. Są one
okrągłe, oczywiście są miniaturowe i nie widać ich gołym okiem, w ujściach
energia otrzymuje swój żywioł. Krążąc w ciele nie ma ona określonego żywiołu,
bo to następuje tuż przed wypuszczeniem energii z organizmu. W tych ujściach
znajdują się specjalne komórki które kierunkują moc na dany żywioł. W zależności
od tego jaki żywioł posiadasz takie masz komórki. Do tego osoby z różnymi
żywiołami mają różne ilości tych komórek w zależności od tego ile połączonych
żywiołów może tworzyć. Jeden żywioł to dwie komórki a więc jedna para, komórki
są ułożone naprzeciwko siebie. Dla żywiołu wody są cztery pary komórek – wody,
lodu, pary i roślin. Żywioł ognia posiada trzy pary – ognia, pary, lawy. Żywioł
elektryczności ma tylko jedną parę bo nie można z nim stworzyć żadnego
połączenia. Ziemia posiada trzy – ziemi, lawy, roślin i wiatr posiada dwie –
wiatru i lodu.
Na
tym całe wyjaśnienia się skończyły, ale pojawiły się nasze pytania. Co z mocami
tej złej części ludzi. Na to nie było odpowiedzi bo nigdy nikogo złego nie
złapano i nie przebadano. Kolejnym było, że skoro mamy komórki np. lodu to
czemu sam nie mogę używać ego żywiołu a potrzebuje do tego kogoś innego.
Odpowiedź była prosta – „jeszcze nie możesz”, kiedyś mieliśmy się tego nauczyć,
ale nie tym razem, chodziło o to że nasz organizm nie jest do tego przystosowany,
dlaczego? Po pierwsze łączone żywioły zużywają dwa razy więcej energii niż
normalny żywioł – w dwie osoby redukuje się to do zwykłego zużycia energii, po
drugie do wytworzenia żywiołu potrzebne są dwie komórki danego żywiołu, a na
razie przebudzone mamy dwie po dwie komórki podstawowego żywiołu i po jednej
łączonego, co w czasie współpracy daje dwie komórki.
Tak
nasz pytania się wyczerpały i mogliśmy przejść do tego o było najbardziej
interesujące, czego się nauczymy na treningu i co mamy robić. Nie byliśmy długo
trzymani w niepewności, a nasz trening miał polegać na nauce otwierania
przysłon w pojemnikach i zwiększaniu dzięki temu możliwości poszczególnych
narządów a także, zwiększeniu wytwarzania energii, oczywiście nie w
nieskończoność, miało mieć to swoje limity, ale mogło to nam uratować życie
gdybyśmy potrzebowali w czasie walki dodatkowej mocy chociażby do ucieczki. To
czego mieliśmy się nauczyć było związane z naszymi przemianami, w sumie
mieliśmy się nauczyć je wywoływać i kontrolować. Po chwili to co mieliśmy
osiągnąć stanęło przed naszymi oczami, po jednym dorosłym z każdej rodziny,
wszyscy stali przed nami w jednym rządku, położyli prawą dłoń w poziomie tuż
pod sercem, kolejną rzeczą którą ujrzeliśmy była piątka kolorowych postaci. Nie
było widać ubrań, rysów twarzy no może poza ustami i oczami, szczegółów skóry,
byli po prostu w kształcie człowieka, ich kolor odpowiadał żywiołowi, a na
samym środku klatki piersiowej, w miejscu gdzie znajduje się serce widniał
symbol danego żywiołu. Koło o średnicy gdzieś ośmiu centymetrów w kolorze
srebra a w środku symbol żywiołu w jego kolorze. Była jeszcze jedna srebrna
rzecz, a raczej część ciała, były to oczy, całe srebrne. Wszystko inne było
koloru żywiołu, ciała wyglądały jakby ktoś po prostu zrobił betonowy odlew
ludzi. Po chwili wrócili do normalnych postaci, ich „skorupy” zaczęły się
rozpływać jakby topniały i zamieniały się od razu w parę (sublimacja). Tego
mieliśmy się nauczyć.
KONIEC
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak troche idiotyczny moment aby kończyć opowiadanie ale będzie ono kontynuowane w nowej wersji gdy tylko do tego miejsca dojdę. W nowej wersji rozdziały będą inaczej rozłożone, będą dłuższe i będzie ich mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz